Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

teraz począć — potarł czoło z rozpaczą prawie. Czuł, że to, co mu się w śnie tak jasnem wydawało, znika z przed oczu, skoro się przebudził. Wysiadł z karety. Gdy wszedł do głównej izby w oberży, powiedziano mu, że Francuzi zbliżają się szybko ku Mozajskowi, a mieszkańcy tłumnie miasto opuszczają. Kazał natychmiast zaprzęgać, sam zaś poszedł kawałek naprzód pieszo. Spotykał po drodze całe oddziały wojska rosyjskiego, cofające się pospiesznie przed naciskającymi Francuzami. Zostawiali po za sobą tysiące rannych i zabitych, nawet niepogrzebanych dotąd! Na około słychać było jedynie skargi, jęki i złorzeczenia. Spotkawszy na lichym wózku swojego znajomego jenerała, z lekką kontuzją w nodze, Piotr zabrał go do swojej karety. Tak dojechali razem aż do Moskwy. Od niego dowiedział się Piotr, że Anatol umarł wskutek ucięcia mu nogi, a książę Andrzej Bołkoński jest również ranny śmiertelnie.





XXVII.

Skoro przejechał po za rogatki Moskwy, spotkał się z adjutantem hrabiego Roztopczyna.
— Szukamy cię hrabio wszędzie — wykrzyknął adiutant. — Gubernator pragnie widzieć waszą ekscellencyą, w sprawie nader ważnej i prosi do siebie.
Piotr nie wchodząc nawet do swego pałacu, wziął pierwszego lepszego izwoszczyka, i popędził do mie-