Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pału. W tej chwili nadszedł jeden z tancerzów, zapraszając ją do walca i przerwał rozmowę budującą. Nazajutrz atoli pojawił się znowu labuś u Heleny, spędził z nią sam na sam cały wieczór i od tego dnia stał się jej gościem codziennym.
Dnia pewnego zaprowadził hrabinę do kocioła katolickiego. Klęczała długo nieruchoma, przed jednym z ołtarzów. Ksiądz Joubert dotknął się dłonią jej czoła i po tem dotknięciu (jak później opowiadała Helena każdemu, kto chciał słuchać i kto nie chciał), doświadczyła dziwnie błogiego uczucia, jakby ją było musnęło skrzydło anielskie... to łaska zaczynała spływać do jej duszy.
Później przystąpiła do spowiedzi i komunji św., ksiądz Joubert przyjął ją najsolenniej na łono kościoła katolickiego. Powinszował jej w słowach wymownych tego wielkiego szczęścia, zapowiadając, że dowie się o tem sam Ojciec Święty i dostanie wkrótce z Rzymu jego błogosławieństwo na piśmie.
To wszystko, co się teraz z nią działo, dowody uwielbienia ze strony katolików, którzy w niej siostrę witali, czystość gołębicy, otrzymana po odejściu od konfesyonału, a przedstawiająca się na jej osobie w szatach powłóczystych, śnieżnej i niepokalanej białości, stanowiło dla niej chwilowo bardzo miłą i niezwykłą rozrywkę. Nie traciła przeto z oka celu głównego. I jak to zwykło dziać się w sprawach, gdzie chytrość i podstęp grają główną rolę, strona o wiele słabsza umysłowo, ale przebieglejsza, miała odnieść zwycięstwo na całej linji.
Helena zrozumiała od razu, że te wszystkie piękne frazesy i słówka miodowe, dążą głównie do tego, żeby