Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

war, a któryś z oficerów znalazł w swoich manatkach buteleczkę rumu. Zaproszono ładną niemeczkę, żeby raczyła robić honory jako gospodyni. Wszyscy skupili się w koło niej. Jeden ofiarował jej białą chustkę do nosa, aby nią obcierała swoje różowe paluszki, inny podłożył pod nóżki własny mundur, aby nie potrzebywały dotykać się ziemi wilgotnej; trzeci rozwiesił płaszcz nad oknem z szybą wybitą, aby ją uchronić od przeciągu, czwarty nakoniec zaczął gałęzią oganiać muchy z nosa potężnego jej małżonka, żeby się przypadkiem nie obudził.
— Daj pan pokój — uśmiechnęła się nieśmiało Marja Henrykówna. — Spi jak kamień, bo tamtej nocy ani oka nie zmrużył.
— Niepodobna mi pani — zażartował oficer — oddać muchom na pastwę tego szanownego oblicza. Trzeba mieć zawsze staranie dla doktorcia. Któż wie co nam jutro przyniesie? Może mi utnie nogę, lub ramie, to i on mnie będzie pielęgnował z większą troskliwością.
Posiadali ze wszystkiem tylko trzy szklanki. Woda była tak mętna, takiej barwy nieokreślonej, że nie można było wcale rozpoznać, czy herbata jest za mocna, lub za słaba. W samowarze mieściło się tylko sześć szklanek wody, ale nikt się mimo tego nie skarżył. Znajdywano w tem nawet pewną przyjemność czekać na kolej, według praw starszeństwa i otrzymywać ów napój kipiący z pulchnych rączek niemeczki, u których co prawda paznogcie, nosiły po trochę żałobę i pod względem czystości pozostawiały wiele do życzenia. Wszyscy na to wyglądali i byli rzeczywiście rozkochani w niej tego