Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wzajem... A ja... po cóż jadę na wojnę? Sam nie wiem właściwie... Po to prawdopodobnie, aby bić się z człowiekiem, którym pogardzam w najwyższym stopniu. Podam mu jedynie sposobność zgładzić mnie ze świata i drwić sobie potem ze mnie w najlepsze.
Mimo że pozornie życie jego układało się tak samo jak dawniej, obecnie książę Andrzej, odczuwał li wrażenia bez związku, z których częstokroć sam sobie sprawy zdać nie umiał.





IX.

Przy końcu czerwca Andrzej dotarł nareszcie do głównej kwatery. Czoło armji, na której cżele stanął nam car Aleksander, stanęło obozem po za okopami nad Dryssą. Druga armja, która jak utrzymywano, była oddzielona od pierwszej znacznemi siłami nieprzyjacielskiemi, cofała się ostrożnie, aby połączyć się z pierwszą. Z obu stron panowało najwyższe niezadowolenie i rozstrój ogólny, spowodowany nieładem i nieporadnością panującą w obu obozach. Nikomu jednak przez myśl nawet nie przeszło, lękać się wkroczenia wojsk obcych w głąb Rosji. Nikt nie przypuścił ani na chwilę, żeby wojna mogła była przenieść się do prowincji czysto rosyjskich, z zachodnich ziem polskich.
Andrzej zastał Barclay’a de Tolly, nad brzegiem samej Dryssy, o cztery wiorsty od miejsca, gdzie stał