Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rwący i szumiący słów potok. Co się tyczy domniemanego szaleństwa Szwedów, mógłby był zarzucić, że po sojuszu z Rosją, Szwecja przemieniała się w wyspę. Napoleon znajdywał się atoli w takim stanie podniecenia chorobliwego, w którym ma się chęć nieprzezwyciężoną mówienia, łajania i hałasowania, aby przekonać samego siebie, że się ma słuszność. Położenie Bałakowa stawało się coraz przykrzejszem i drażliwszem. Bał się, żeby go nie dotknięto w godności poselskiej, jeżeli nic nie odpowie. Jako człowiek prywatny natomiast, cofał się i truchlał mimowolnie, w obec bezmyślności tego gniewu wściekłego, do którego nie było ani cieniu przyczyny. Pojmował, że w tem wszystkiem co usłyszał, nie było ładu ni składu, nie można było zatem brać tego na serjo, i że pierwszy Napoleon, ochłonąwszy cokolwiek, będzie się wstydził, że tak nie umie panować nad własnem rozdrażnieniem. Stał też przez cały czas z oczami spuszczonemi, aby uniknąć spojrzeń piorunujących małego człowieka. Widział jedynie jego tęgie, grube łydki, drgające i tańcujące na wszystkie strony.
— Cóż mnie zresztą obchodzą wasi sprzymierzeńcy? I mnie ich nie brak... Mam Polaków, ośmdziesiąt tysięcy, którzy walczą jak lwy... a wkrótce stanie ich dwakroć.
Podniecony coraz bardziej własnemi kłamstwami i milczeniem Bałakowa, który zachowywał się dalej najspokojniej, zbliżył się na pół kroku, wlepił w niego wzrok piorunujący i wymachując obiema pulchnemi rękami, krzyknął głosem urywanym, pozieleniały z gniewu:
— Dowiedz się pan, że jeżelibyście zbuntowali Prusy przeciw mnie, wymażę takowe z mapy państw Euro-