Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dezerter z francuzkich szeregów; Bennigsen, niby to znający się trochę więcej niż inni na sztuce wojennej, ale również zupełnie nie wystarczający. Bennigsen, który nie zdołał zdziałać niczego w roku 1807, i którego sama obecność powinnaby wywoływać tak przykre i straszne wspomnienia!... Przypuśćmy zresztą, że są i najbardziej uzdolnieni — szedł dalej w swoich wywodach Napoleon, sam niejako oszołomiony argumentami, które tłoczyły się jedne na drugie w jego umyśle, na dowód jego siły niepokonanej i praw jego nienaruszalnych, co w jego oczach wychodziło na jedno i to samo. — Ale nie, nie! oni są wszyscy do niczego, tak w czasie wojny, jak i w czasie pokoju. Barclay ma być jeszcze najtęższy z nich wszystkich, jak niektórzy utrzymują, ja atoli nie mogę podzielać ich zdania, sądząc o tem po jego pierwszych marszach... I cóż robi ten tłum dworaków? Pful wiecznie coś proponuje; Armfeldt to zbija, Bennigsen bada, Barclay zaś, wezwany aby działać, nie wie czego ma się jąć najprzód! Bagration to jeszcze jeden człowiek rozumiejący się cokolwiek na wojnie: Głupi co prawda, ale ma doświadczenie, rzut oka, szybkie orjentowanie się w położeniu i stanowczość w działaniu!... Jakąż rolę, chciej mi powiedzieć jenerale, odgrywa wasz młody monarcha, wśród tych zer bez żadnego znaczenia, które go tylko kompromitują w najwyższym stopniu, i czynią odpowiedzialnym za fakty dokonane, z łaski ich niezdarności? Monarcha wtedy tylko powinien stawać na czele armji jeżeli jest wodzem znakomitym! — Wyrzucił te słowa, niby kamień z procy, niby rękawicę w twarz