Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

starać się czemprędzej o siłę zbrojną, przeciw buntownikom.
Na wieczór ani jeden wóz nie pokazał się na dworskim dziedzińcu! Hałaśliwe zebranie przed karczmą uchwaliło nie dać koni, ani wozów i wyprawić wszystkie podwody do lasu skoro świt! Alpatycz wydał rozkaz służbie dworskiej rozpakować graty, które przywiózł był z sobą z Łysych-Gór, a wozy wraz z końmi mieć w pogotowiu dla księżniczki Marji. Sam pojechał do najbliższego miasta, zarekwirować siłę zbrojną.





XXXII.

Marja zamknięta w swoim pokoju po ojca pogrzebie, nie otworzyła dotąd drzwi nikomu, gdy w tem pokojowa przyszła jej powiedzieć, że Alpatycz chce odebrać jej rozkazy, co do wyjazdu jutrzejszego. (To się działo przed rozmową z wójtem.) Złamana boleścią, leżąc bezsilna, kazała jej oświadczyć Alpatyczowi, że ani jutro, ani nigdy, nie myśli ruszać się z Boguczarewa. Żąda jedynie, żeby ją zostawiono w spokoju.
Wyciągnięta na sofce skórzanej, z twarzą do ściany obróconą, posuwała machinalnie palcami po goździach mosiężnych, któremi skóra była obitą, rachując takowe po raz dziesiąty. Jej myśli rozprószone i zamglone, wracały wiecznie do tych samych przedmiotów: Zastanawiała się nad śmiercią, nad niezłomnością i niewzruszo-