Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swój sposób widzenia, lud czekał jedynie na chwilę sposobną.
Alpatycz zainstalowany w Boguczarewie na kilka dni przed śmiercią księcia starego, spostrzegł natychmiast, że coś święci się niedobrego pomiędzy chłopstwem. Postępowali oni całkiem inacej, niż chłopi w Łysych-Górach, od których byli oddzieleni zaledwie sześćdziesięciu wiorstami. Gdy tamci porzucali wszystko, zostając cały dobytek na pastwę kozakom plądrującym po kraju, ci w Boguczarewie siedzieli na miejscu kamieniem, a nawet mieli pewne stosunki potajemne z Francuzami, których proklamacje krążyły pomiędzy nimi. Stary, wierny rządca, dowiedział się był przez jednego ze sług dworskich, że niejaki Karpiak, mający wielki wpływ na gminę, a który niedawno szedł na czele transportu żywości dla wojska, opowiadał potem swoim sąsiadom, że kozacy rabują tylko wsie porzucone przez mieszkańców, Francuzi zaś nie tkną się niczego, płacąc za wszystko potrójne ceny. Wiedział o tem, że pewien chłop przyniósł z pobliskiego miasteczka odezwę jenerała francuskiego, w której stało czarne na białem, że nikomu z mieszkańców okolicznych włos z głowy nie spadnie i za wszystko zapłaci się gotówką, byle się z miejsca nie ruszali. Na dowód, że wieść jest prawdziwa, pokazywał każdemu banknot na sto rubli, który mu dano w obozie francuzkim za siano dostawione. O tem tylko biedak nie wiedział, że banknot był fałszywy i bez żadnej wartości.
W końcu, dowiedział się Alpatycz o rzeczy najważniejszej, że tego dnia samego, kiedy nakazał wójtowi