Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszedłszy w aleję spotkała się z garstką milicjantów, a pomiędzy nimi zobaczyła starego księcia, którego dwóch podtrzymywało pod ramiona, niosąc prawie w powietrzu. Rzuciła się ku ojcu, tak jednak oślepiało ją słońce, odbite od piasku żółtego, którym aleja była wysypana, że z razu nie mogła sobie zdać sprawy dokładnej, co się stało właściwie? Struchlała stanąwszy tuż nad nim. Nogi wlókł bezwładnie po piasku, głowa zwisła mu na piersi, a co ją najbardziej uderzyło, wyraz twarzy zmieniony najzupełniej. Zamiast srogości i woli niezłomnej, malował się w starca fizjognomji lęk prawie. Patrzał na córkę czule i pokornie, jakby czując swoją bezsilność, zdawał się na jej łaskę lub niełaskę. Zaniesiono go do gabinetu i złożono na tem samem łożu, na którem nagabywały go co nocy takie sny straszne.
Lekarz sprowadzony z miasta najbliższego, czuwał nad chorym przez noc całą i zapowiedział, że ma bok prawy sparaliżowany. Kilka razy spozierał starzec na córkę miłosiernie, i poruszał ustami, jakby chciał jej coś powiedzieć. Z jego piersi ciężko stękającej, wychodziły tylko dźwięki stłumione i charczące... bełkotał coś niezrozumiałego językiem ubezwładnionym, jak i reszta ciała. Ponieważ pobyt w Łysych-Górach stawał się coraz niebezpieczniejszym, Marja zabrała się z ojcem do Boguczarewa, a siostrzeńca z Desalles’em, wyprawiła z tamtąd do Moskwy.
Stary książę spędził trzy tygodnie w domu syna, w stanie jednakowym. Leżał na wznak, bezwładny, nieprzytomny, prawie bez życia. Czasem coś bełkotał, ale nie można było domyśleć się co chce wyrazić. Cierpiał