Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich zapał, zapowiadając, że mogą dalej pluskać się w stawie jak ryby, on zaś zadowolni się tuszem z wody studziennej w próżnej stodole chłopskiej nad stawem.
Przez dłuższy czas nie mógł otrząść się Andrzej z bolesnego wrażenia, pełnego wstrętu i trwogi, którego doświadczał był, patrząc na owe setki ciał ludzkich, przeznaczonych, (jak się w duchu wyraził) „Na żer dla dział!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

List następny został wystosowany przez księcia Bagrationa do Arakczejowa, z jego obozowiska w Michałówce, na drodze ze Smoleńska: „Hrabio Aleksy Andrzejewiczu, minister musiał wam już zapewne zdać raport z oddania Smoleńska w ręce nieprzyjaciół. Każdy jest tem zrozpaczony ponad wszelkie wyrazy! Armja cała oburzona w najwyższym stopniu, że poświęcono bez żadnej potrzeby punkt tak ważny. Z mojej strony błagałem go najusilniej, pisałem nawet do niego... ale nadaremnie. Napoleon... daję na to najświętsze słowo honoru... był niby ktoś z worem u szyi uwiązanym. Gdyby mnie byli słuchali, zamiast zdobyć Smoleńsk, byłby stracił najniezawodniej połowę swojej armji! Nasze wojska biły i biją się dalej, jak zazwyczaj. Broniłem się z garstką pietnastotysięczną dłużej niż przez trzydzieści pięć godzin, i zmiażdżyłem nieprzyjaciela. On natomiast, nie chciał wytrzymać na stanowisku ani czternastu godzin. Jest to wieczną hańbą i piętnem sromoty, dla naszej armji! Po takim czynie „on!“ stał się niegodnym istnieć! Jeżeli wam raportował, że straty są znaczne, to skłamał... Co najwyżej mamy do 4,000 zabitych i ran-