Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Budowniczy nie omylił się w swojem przypuszczeniu. Przekładanie i porządkowanie papierów, które miały ujrzeć światło dzienne dopiero po jego śmierci, było teraz najmilszem zajęciem i rozrywką starego księcia.
— Wspominałeś pan przed tem, że ojciec wyprawia Alpatycza w drogę? — bąknęła Marja od niechcenia.
— Tak jest... Alpatycz już zebrany zupełnie... Wyjeżdża do Smoleńska, skoro otrzyma od jaśnie oświecono księcia ostateczne rozkazy.





XXV.

Budowniczy wróciwszy z listem do księcia gabinetu, zastał starca w tem samem miejscu gdzie go był zostawił, przed otwartą szufladą, z okularami na nosie, z umbrą zieloną nad oczami i ze sporym zeszytem w ręce. Przybrał pozę cokolwiek teatralną i czytał półgłosem, tonem napuszonym — Moje Uwagi. — Tak był zatytułowany rodzaj pamiętników, które miano posłać carowi po jego śmierci. Na wspomnienie chwil, kiedy je pisać zaczynał, oczy starca zaszły łzami. Wyrwał list syna budowniczemu, wsunął do kieszeni, zeszyt włożył również na miejsce przynależne i kazał przywołać Alpatycza. Zaczął mu teraz wydawać rozmaite rozkazy i pouczać dokładnie co ma czynić.
— Naprzód — przebiegł wzrokiem spis sprawunków — kupisz mi ośm ryz papieru listowego... rozumiesz? —