Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nego zdania, niż jenerał głównodowodzący. Pisuje on wprost do cara, według rozkazu monarchy, i oto co umieszcza w liście do Arakczejewa:
„Pomimo życzenia mojego monarchy i pana najmiłościwszego, nie mogę zostać dłużej z ministrem (tak zawsze nazywał Barclay’a.) Na miły Bóg! poślijcie mnie gdziekolwiek; dajcie mi jeden, jedyny pułk, ale wyświadczcie mi tę najwyższą łaskę, i wyprowadźcie mnie ztąd! W głównym sztabie roi się od niemców, którzy Rosjanom żyć nie dają po prostu! Panuje tu chaos nierozwikłany! Sądziłem, że służę carowi i ojczyźnie, aż tu się pokazuje jak na dłoni, że służę jedynie Barclay’owi! Wyznaję szczerze, że tego nie mogę się podjąć!“
Wintzingerode i jemu podobni, sieją dalej niezgodę i nieporozumienie pomiędzy jenerałami, czem nie dopuszczają do jednolitego działania. Przygotowują się nareszcie do zaatakowania Francuzów pod Smoleńskiem. Wysyłają na zwiady jednego z jenerałów, a ten osobisty nieprzyjaciel Barclay’a, zamiast oglądnąć i zbadać pozycję Francuzów, przepędza dzień cały u pewnego pułkownika, swojego dobrego znajomego, a wróciwszy krytykuje i gani cały plan bitwy, choć na nic i na nikogo nawet okiem nie rzucił.
Gdy w ten sposób intrygują i dysputują w obozie rosyjskim, nad miejscem, na którem ma się bitwę rozpocząć, starając się dopatrzeć stanowiska Francuzów, ci spadają niespodziewanie na dywizją Newerowskiego i podchodzą pod same mury Smoleńska.
Ustaje zatem wszelkie wahanie. Aby uratować komunikację między dwiema armjami, i nie być wziętym