Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

formowanie oddziałów milicji? Jeżeli szlachta moskiewska uzna to za niezbędne, potrafi jeszcze w inny sposób dowieść monarsze swojej ofiarności. Czyżeśmy to już zapomnieli, jak się popisywała milicja w roku 1807?... Korzystali z niej jedynie złodzieje, podpalacze i łupieżcy!
Niektórym wydała się ta mowa zbyt śmiałą, rozchodzili się też zwolna, wzruszając tylko nieznacznie ramionami. Piotr przeciwnie, odkrył w tym sposobie wyrażania się pewien odcień wolnodumstwa, daleki jeszcze co prawda, od jego zasad liberalnych, ale który mu się nie mniej dość podobał. Słuchał go również z uśmiechem pobłażliwym ojciec Rostow, wciśnięty w mundur z epoki carowej Katarzyny, i kiedy niekiedy z lekka głową przytakiwał.
— Czy taka milicja, powiedzcie panowie sami, oddała kiedy jakie usługi krajowi? — mówca zapalał się coraz bardziej. — Żadnych! wierzcie mojemu doświadczeniu. Zniszczyły nasze wsie, i oto co wynikło z tego jedynie! O wiele pewniejszą i skuteczniejszą jest branka do wojska. Inaczej wróci do was ni pies, ni kot, ni chłop, ni żołnierz!... szerząc tylko w około siebie najgorszą rozpustę!... Szlachta nie waży chroń Boże! i nie oszczędza życia własnego. Pójdziemy jak jeden mąż, jeżeli będzie potrzeba, i przyprowadzimy z sobą rekrutów. Skoro car powie słowo, skoro skinie, wszyscy zginiemy za niego! — zakończył mówca z ruchem energicznym.
Rostow wzruszony do głębi, trącił Piotra łokciem. Ten sam miał wielką ochotę przemówić, choć dotąd nie wiedział właściwie od czego ma zacząć, a na czem skoń-