Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wstydu i upokorzenia. — Chciała go poślubić?... Ależ to niepodobna!... Anatol od lat kilku żonaty!
— Żonaty?! — Marja Dmytrówna ręce załamała. — Coraz lepiej! niema co mówić!.. A łotr! a zbój nikczemny! Ona, która czeka na niego, spodziewa się co chwila solennych oświadczyn!... Tym razem przynajmniej dowie się o wszystkiem!... Ja podejmuję się, zedrzeć jej łuskę z oczów!
Piotr wtajemniczył ją w cały przebieg tej sprawy zawikłanej, poczem Marja Dmytrówna, ulżywszy sobie, całym gradem obelg i złorzeczeń dosadnych, rzuconych na Anatola, błagała Piotra usilnie, żeby zmusił szwagra do opuszczenia Moskwy. Lękała się, żeby ojciec Nataszki, lub Andrzej, którego spodziewano się lada dzień, nie wyzwali łotra na pojedynek. Rada by więc była ukryć przed nimi tę całą nieszczęsną awanturę. Piotr nie mogąc zrozumieć na razie, doniosłości i skutków tak olbrzymiego skandalu, przyobiecał uroczyście, działać w tym samym kierunku.
— Przed biednym ojcem ani słowa. Pojmujesz mnie przecie? Miej że się kochany hrabio na baczności, żebyś się z czem nie wygadał przed Rostowem. Idę z nią się rozmówić. Wszak zostaniesz u mnie na obiedzie, nieprawdaż?
Rostow wszedł za chwilę później do pokoju, zmięszany i zaniepokojony. Córka przyznała mu się w końcu, że zerwała z Bołkońskim wszelkie stosunki.
— Nieszczęście prawdziwe, hrabio kochany, skoro w tym wieku dziewczątka są bez matki, oddane samym sobie. Żałuję teraz, wyznam ci szczerze, żem tu przy-