Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nadto wzburzona, aby mówić z zimną krwią i powtarzać swoją rozmowę ze starym dziwakiem, bąknęła mimochodem hrabiemu, że wszystko idzie jak najlepiej, a jutro dowie się o tem szczegółowo. Gdy jej wspomniano o wizycie i zaproszeniu Heleny, odrzuciła szorstko i bez ogródek, jak to było u niej w zwyczaju, że to kobieta przewrotna, że nie lubi jej widzieć u siebie, ani bywać na jej zebraniach, że nie życzy panienkom wchodzić z nią w bliższe stosunki:
— Jeżeliście jednak obiecali się jej dziś na wieczór — dodała zwrócona do hrabiego — to trzeba słowa dotrzymać. Raz być można u niej. To jeszcze nie pociągnie za sobą żadnych złych następstw, a ty mała — pogłaskała Nataszkę po twarzy — rozerwiesz się trochę.





XXVI.

Hrabia udał się zatem pod wieczór, do pałacu hrabiny Bestużew, z dwiema młodemi panienkami. Mimo że towarzystwo było bardzo liczne, Rostowy prawie nikogo w niem nie znali. Hrabia zauważył nawet, ku wielkiemu swojemu niezadowoleniu, że ogół mężczyzn jak i kobiet odznaczał się zachowaniem, trochę nadto swobodnem, nawet nieprzyzwoitem.
Młodzież męzka, w której trzymał prym Métivier, zostawszy gościem codziennym u Heleny, odkąd ta w Moskwie zamieszkała, otóż młodzież otaczała pannę Ge-