Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niezawodnie. Masz spryt i rozumek wcale nie głupi. Ręczę, że postępując z taktem i łagodnością, potrafisz ich sobie zjednać... a wtedy pójdzie wszystko, jak po maśle.
Nataszka milczała, nie przez zbytnią nieśmiałość, jak sądziła może Marja Dmytrówna, ale że było jej zawsze czemś bardzo niemiłem, gdy ktoś trzeci mieszał się w jej sprawy sercowe. Jej miłość dla Andrzeja, była czemś tak odrębnem, tak niezwykłem, że według niej, nikt na świecie nie mógł tego zrozumieć. Kochała go i znała li jego jednego, który kochał ją, tak samo i miał przybyć lada godzina... Cóż ją zresztą inni obchodzili?
— Marja, twoja przyszła bratowa, jest anielsko dobra, mimo naszego brzydkiego przysłowia: — „Od męża bratowa, zawsze do kłótni gotowa“. — Ta nawet nędznej musze nie zrobiłaby przykrości. Prosiła mnie, czyby nie mogła poznać ciebie. Pojedziesz tam zatem jutro z twoim ojcem... Staraj się jej podobać. Tyś znacznie młodsza. Tyle będzie zyskanego, jeżeli poznacie się zanim on się zjawi. Ojciec i siostra może przywiążą się tymczasem do ciebie. Nieprawdaż, że tak będzie lepiej?
— Zapewne — bąknęła Nataszka niechętnie.





XX.

Posłuchano rady i postanowiono oddać wizytę staremu księciu. Hrabia Rostow jechał tam jednak jak na