Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wynosiło pod niebiosa, śmiejąc się i baraszkując z nim najweselej. Jeżeli kiedy rozmowa przechodziła w dysputę grożąc jaką awanturą, zażegnywał burzę w tej samej chwili, Piotra uśmiech serdeczny, dobroduszny i żarcik niewinny, rzucony przez niego od niechcenia, a zawsze trafnie i dowcipnie. Skoro jego nie było, cały klub smutniał, rozmowa jakoś się nie kleiła, towarzystwo stawało się osowiałe i zapadało w ponure milczenie. Na balach, skoro brakło tancerzy, panie wyciągały go z kąta bez ceremonji i tańczył do upadłego. Lubiły go wszystkie kobiety, młode i starsze, mężatki i panienki, z powodu, że nie zalecając się do żadnej, nadto widocznie i uderzająco, obdzielał wszystkie zarówno uśmiechem, miłem słówkiem, i grzeczną usługą, gdy tylko nadarzyła mu się po temu sposobność.
— Zachwycający — powtarzały kobiety jedna za drugą. — Jest się z tym Bestużewem tak swobodnie, jak gdyby był rodzaju nijakiego.
Jakże byłby gorżko zapłakał nad samym sobą, gdyby mu był kto przepowiedział z góry, przed siedmiu latami, kiedy powrócił z za granicy, że nie potrzebuje niczego szukać, niczego wymyśleć, nad niczem się zastanowić, że droga jego jest już wytknięta, i że mimo wszelkich starań i wysiłków z jego strony, nie potrafi być lepszym, od tych wszystkich, którzy znaleźli się w jego położeniu i na jego stanowisku!... Zaprawdę, nie byłby uwierzył tej fatalnej przepowiedni!
Czyż to nie on sam pragnął namiętnie widzieć Rosją niepodległą, wyzwoloną z pod jarzma, i rządzoną jako republika? Czyż to nie on marzył o zdaniu doktoratu z