Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ukochała nad wszystkich? Ja bo taką li miłość uważam za prawdziwą. Cóż książę na to?
— Znam za mało siostrę pani — odrzucił książę Andrzej, pokrywając uśmiechem szyderskim swoje zakłopotanie. — Nie mógłbym zatem rozwiązać kwestji tak ważnej. Uważałem w ogóle, jeżeli mam być zupełnie szczerym, że kobiety są tem wierniejsze im mniej podobają się komukolwiek.
— Święta prawda, mości książę... ale tak bywało za naszych czasów — Wiera prowadziła dalej rozmowę. Lubiła namiętnie ów frazes „za naszych czasów“. — Była przekonaną, jak ogólnie wszystkie umysły płytkie i ograniczone, że ludzie zmieniają się z latami, jak również i o tem, że obecnie jako mężatka, ma głos rozstrzygający apodyktycznie w kwestjach podobnych. — Dziś niestety, młode panienki mają tak wiele wolności, że przyjemność odbierania hołdów, ze wszech stron przytłumia u nich niejako, uczucie prawdziwie. Muszę przyznać, że Nataszka lubi niesłychanie gdy jej nadskakuje młodzież, gdy jest otoczoną wszędzie i zawsze licznym tłumem wielbicieli.
Ten zwrot do Nataszki wprost był wielce niemiłym Andrzejowi. Próbował wstać i przerwać rozmowę. Wiera atoli nie dopuściła do tego. Uśmiechnęła się jak umiała najsłodziej i najzalotniej.
— Była rzeczywiście wielbioną dotąd więcej niż którakolwiek z panienek w jej wieku. Ona jednak nikim się na serjo nie zajęła. Ty hrabio kochany — zwróciła się do Piotra — wiesz o tem najlepiej. Była nawet za-