Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jątku głupcami, zarozumialcami i najszkaradniejszymi samolubami!
W zapędzie czułości, Berg otoczył ostrożnie kibić żony ramieniem, żeby nie zmiąć i nie podrzeć chroń Boże! kosztownej chusteczki białej koronkowej, którą kupił jej za własne pieniądze, i wycisnął na jej ustach ognisty pocałunek.
— Nie trzebaby również mieć nadto prędko i zawiele dzieci — przemówił kończąc tym frazesem prawdopodobnie szereg myśli nurtujących mu po głowie.
— O i ja wcale tego nie pragnę — odrzuciła Wiera. — Przedewszystkiem powinno się żyć dla towarzystwa, dla świata!
— Taką samą miała na obiedzie u Apraksinów, księżna Jussupow — bąknął Berg od niechcenia, dotykając się z lekka mantylki koronkowej, z widocznem zadowoleniem.
Lokaj zapowiedział w tej chwili hrabiego Bestużewa. Mąż i żona spojrzeli jedno na drugie tryumfująco i z najwyższą radością. Każde z nich sobie w duchu przypisywało zasługę, że ich spotyka tak wielki zaszczyt.
— Proszę cię usilnie — szepnęła Wiera mimochodem mężowi — nie przerywaj mi co chwila i nie wpadaj w słowo, gdy z kimś rozmawiam. Wiem najlepiej o czem mam z kim mówić, i co kogo może interesować.
— Ależ pozwól moja droga — Berg zaprotestował. — Czasem też mężczyźni chcą pomówić jeden z drugim o rzeczach poważnych, w kwestjach, które...
Nie dokończył, bo Piotr ukazał się na progu ich saloniku niewielkiego, i niesłychanie zagraconego. Zdawało się czystem niepodobieństwem usiąść gdziekolwiek, nie