Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zresztą — kończył swój wykład — znajdziemy zawsze coś do naśladowania, poprosimy o coś. Żyłem w ten sposób odkąd otrzymałem pierwszą rangę. — (Berg nie liczył nigdy na lata, ale podług rang coraz wyższych i awansu.) — Popatrz na moich towarzyszów. Wszyscy jeszcze zerami! A ja dowodzę pułkiem obecnie, i mam szczęście w dodatku, posiadać taką jak ty żoneczkę!
Wstał aby wyciągnąć lepiej kobierzec, przyczem Wierę pocałował w rączkę szarmancko.
— A dla czego mnie poszło tak jak po maśle? Bo postępowałem zawsze z taktem i umiałem dobierać sobie znajomości — odpowiedział sam na zapytanie. Ma się rozumieć, że obok tego, trzeba być służbistą gorliwym i wypełniać ściśle obowiązki na nas włożone.
Berg uśmiechnął się litościwie, w przekonaniu o swojej wyższości, nad słabą i ograniczoną kobietą. Wprawdzie jego żona była nader sprytna i milusieńka. Jednak to zawsze tylko słaba ułomna niewiasta, niezdolna nawet ocenić należycie, czem jest mąż, w całem wielkim tego słowa znaczeniu, nie rozumiejąca co to jest — „Ein Mann zu sein!
Wiera uśmiechała się nieznacznie, zupełnie z tej samej przyczyny. W jej bowiem mniemaniu, ona właśnie była wyższą o całe niebo od tego poczciwca, który mimo że posiadał pewne zalety i przymioty, osądzał jak prawie wszyscy mężczyźni życie najfałszywiej w świecie, wychodząc z punktu widzenia zupełnie błędnego. Każdy z nich — pomyślała — przypisuje sobie Bóg wie jakie zdolności, uważają się za cud świata, a są prawie bez wy-