Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

W dwie godziny później książę Andrzej wszedł krokiem wolnym i chwiejnym do ojca gabinetu. Stary książę wiedział już o wszystkiem. Gdy drzwi otworzył zobaczył starca na progu. Zarzucił Andrzejowi na szyję ramiona suche i żylaste, niby kleszcze żelazne i zalał się łzami...

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

W trzy dni, odbywała się ceremonja pogrzebu małej księżnej. Mąż według zwyczaju, wstąpił na stopnie katafalku, aby pożegnać zmarłą po raz ostatni. Oczy miała przymknięte, ale jej drobna twarzyczka ani na włos się nie zmieniła i zdawała się ciągle pytać: — „Coście ze mną zrobili?“ — Książę Andrzej nie mógł zapłakać, czuł jednak jak mu serce pęka na myśl, ile wobec zmarłej zawinił. Obecnie krzywd jej uczynionych niczem nie zmaże, niczem nie wynagrodzi. Stary książę ucałował z kolei jedną z tych rączek delikatnych, prawie przeźroczystych, które leżały w krzyż złożone, i zdać się mogło, że i jemu powtarza ta biedna, uśmiechnięta żałośnie twarzyczka: — „Coście ze mną zrobili?“ — Starzec odwrócił się szybko, rzuciwszy na zmarłą przelotne spojrzenie.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

W tydzień ochrzczono nowonarodzonego. Akuszerka przytrzymywała pieluszki pod brodą, gdy pop nacierał olejem świętym końcem piórka, dłonie i nóżki małego księcia Bołkońskiego, któremu na chrzcie św. dano imię dziadka: Mikołaj.
Dziadek obniósłszy wnuka, jako ojciec chrzestny, na około chrzcielnicy, według rytuału, oddał malca czemprędzej matce chrzestnej, księżniczce Marji. Ojciec no-