Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nił to Rostow natychmiast dowiadując się ku najwyższemu swojemu zdziwieniu, że ów hultaj, zawadjaka, rębajło, żył pod jednym dachem z matką starą i z siostrą ułomną. Był dla pierwszej najczulszym synem, a dla drugiej najlepszym bratem.





VI.

Piotr z żoną spotykali się teraz coraz rzadziej sam na sam, szczególniej od kilku tygodni. W Moskwie, jak i w Petersburgu, dom ich był pełen gości, od rana do późnej nocy. Noc, która nastąpiła po pojedynku, przespał na szezlongu, (co mu zdarzało się dość często), zamiast w pokoju sypialnym obok żony. Szezlong stał w gabinecie, tym samym, w którym umarł jego ojciec.
Rzucił się w całem ubraniu na szezlong i próbował zasnąć, żeby zapomnieć o wszystkiem co zaszło. Taka jednak burza nim miotała, tyle myśli mózg rozsadzało, tylu doznał wrażeń i tyle wspomnień spokój jego mąciło, że nie tylko oka nie zmrużył, ale nawet nie był w stanie leżeć. Zerwał się po chwili przemierzając obszerną komnatę krokiem przyśpieszonym. To przypominał sobie pierwsze dni po ślubie; białe, toczyste ramiona Heleny, jej wzrok zamglony, omdlewający, a tak namiętny; to znowu stawał przed nim Dołogow, piękny, bezczelny, z swoim uśmiechem szatańskim, jakim go widział w klubie przy stole, lub blady jak widmo