Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nosząc jego niespożyte zasługi i przymioty drogocenne, ten na pierwsze słowa toastu pokonany wzruszeniem nad siły, wybuchnął głośnym płaczem, kryjąc twarz w chustkę od nosa.





IV.

Bestużew jadł i pił dużo; jak zawsze, chciwie i łapczywie. Tego dnia jednak, milczący, ponury i zgnębiony, patrzał w koło siebie z dziwnem roztargnieniem, jakby nikogo nie widział i nic nie słyszał. Skoro rzucili nań okiem, domyślili się jego przyjaciele, że dręczy go i zajmuje wyłącznie jakaś kwestja przygniatająca i nierozwiązalna.
Owa kwestja raniąca mu serce i odbierająca prawie przytomność, tak miał nią umysł zajęty, była wywołana aluzjami aż nadto jasnemi, złośliwej kuzynki, księżniczki Katarzyny, co do stosunku zbyt serdecznego i poufałego, jego żony z Dołogowem.
Tego właśnie ranka dostał mu się w ręce bezczelny list bezimienny, w którym, wydrwiwano i ośmieszano Piotra, w sposób grubjański, właściwy ludziom nikczemnym, piszącym anonimy. Pytano go się między innymi, po co właściwie nosi okulary, kiedy nie mógł dopatrzeć stosunku miłosnego między żoną a Dołogowem, o czem wiedzą już wszyscy doskonale? Nie uwierzył zrazu ani podłym denuncjacjom w liście zawartym, ani podszczu-