Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

którą nam sprawiają uczynki miłosierne, jest jedynem i prawdziwem szczęściem trwałem na ziemi.
— Zapewne, jeżeli w ten sposób kwestją postawisz — przywtórzył książę Andrzej. — Ja zakładam ogród, stawiam budynki, upiększam dom, ty zaś budujesz szpitale, ochronki i szkoły. Można uważać jedno jak drugie, za rozrywkę, którą sobie czas skracamy. Zostawmy rozstrzygnienie ostateczne co jest złe, a co dobre Istocie Najwyższej, Temu, który jeden ma prawo o tem sąd wydawać... nieodwołalnie. Widzę, że miałbyś ochotę prowadzić dalej dysputę? A więc chodźmy...
Wyszli na ganek, który tworzył przed domem rodzaj terasy.
— Rozprawiasz o szkołach, oświacie... i tym podobnie, to jest: — dodał Andrzej wskazując ręką na chłopa, który właśnie przechodził, kłaniając im się do samej ziemi — chcesz go wyrwać z jego stanu zwierzęcego, dać mu poznać pewne potrzeby duchowe, kiedy według mego zdania, szczęście i używanie czysto zwierzęce, jest jedynem dla niego... Chcesz go pozbawić tej błogości, a ja mu tego tak zazdroszczę! Chcesz go zrobić „tobą“, „mną“, nie mogąc mu zapewnić tych środków, jakiemi rozrządzamy obydwaj. Pragniesz ulżyć mu w pracy, kiedy mojem zdaniem, praca fizyczna, jest tak samo niezbędna dla niego, jak praca umysłowa dla nas. Ty naprzykład: nie możesz wstrzymać się od marzeń, od rozmyślań nad tem i nad owem... ja kładę się spać nieraz o trzeciej rano i jeszcze zasnąć nie mogę. Myśli rozmaite mózg mi rozsadzają, przewracam się po łóżku na prawo i lewo... On spi jak kłoda, gdy raz zwali się na swój