Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czemprędzej kroki potrzebne do zupełnego usamowolnienia jego poddannych. Tego jednak nie można było uskutecznić nie spłaciwszy wpierw sum bankowych. Odesłano zatem urzeczywistnienie tych pięknych projejektów, na Świętego Nigdy!
Tego jednak nie wypowiedział mu pełnomocnik wyraźnie i bez ogródek. Łudził Piotra przeciwnie, planami rozmaitemi. To mu proponował sprzedaż borów wysokopiennych, które posiadał w guberni kostromskiej, to znowu radził sprzedać ten lub ów klucz, aby pieniądzmi otrzymanemi oczyścić z długów resztę dóbr. Wszystkie te jednak operacje finansowe, rozbijały się o nader skomplikowaną procedurę sądową. Trzeba było wprzód pozwolenia na sprzedaż ze strony banków, oczyszczenia hipotek i tak dalej... i tem podobnie... w którym to labiryncie Piotr gubił się najzupełniej, nie mając żadnej Arjadny, żeby go z tamtąd nicią swoją wyprowadziła. Powtarzał tylko raz po raz: — Tak, tak, weź się pan do tego, bardzo proszę...
Brakowało mu zmysłu praktycznego, który byłby mu ułatwił żmudną i bezowocną pracę. Nienawidził jej też całem sercem. Udawał jedynie przed pełnomocnikiem, że się wielce interesuje temi wszystkiemi sprawami. Ten nawzajem grał komedją, podziwiając wzrok bystry jaśnie pana i ubolewając, że jest zmuszony tyle na to czasu poświęcać.
W Kijowie spotkał się Piotr z kilkoma dawniejszymi znajomymi, a i nieznajomi cisnęli się tłumnie do jego domu. Przyjmowano otwartem sercem i otwartemi ramionami, tego miljonera, który posiadał największy