Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 03.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie grzeszył wcale ani rozumem ani wymową. Posiadał jednak spokój niewzruszony i pewność siebie, czem światu imponował. Młody człowiek nieśmiały, który byłby się czuł zmięszanym i zażenowanym milczeniem tak w tej chwili niestosownem i prawie nieprzyzwoitem, przy pierwszem poznaniu, byłby silił się przerwać takowe, byłby zaczął bąkać ni to, ni owo, pogarszając jeszcze i tak dość nieprzyjemne położenie. Anatol natomiast z miną tryumfatora, nie dbał o nic i nie pytał. Wpatrywał się dalej ciekawie w cudacką fryzurę księżniczki Marji, ani myśląc przemówić do niej cokolwiek.
— Wy sobie gadajcie ile chcecie, nie przeszkadzam wam wcale. Co do mnie atoli, nie czuję po temu najmniejszej ochoty! — zdawał się mówić do nich swoim drwiącym uśmiechem.
Poczucie wyższości i wiara, że żadna mu się nie oprze, skoro na nią skinie jednym palcem, nadawały mu w stosunku z kobietami ton dumny, prawie pogardliwy. To właśnie budziło w nich ciekawość, pewną trwogę i w końcu miłość namiętną. Całem swojem zachowaniem dawał im do poznania najwyraźniej:
— Znam was wszystkich na wylot, wierzcie mi! Po co grać ze mną komedją?... Każda aż drży do tego i niczego nie pragnie goręcej!
Może zresztą o niczem nie myślał, co nawet było łatwem do przypuszczenia, bo wszelkie myślenie uważał za nader ciężką pracę, miał jednak taką minę arogancką i pewną siebie. Księżniczka Marja odczuła to instynktowo i z tego powodu przysiadła się natychmiast do księcia Bazylego, aby z nim wyłącznie rozmawiać. Chciała dać