Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 02.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i marzył o zimie w swojej ojczyźnie, o domu rodzicielskim, takim ciepłym, tak dobrze zaopatrzonym, tak pięknie co wieczór oświetlonym, o swojem futrze takiem miękkiem, o saneczkach eleganckich, mknących po śniegu na wyścigi z wiatrem, i widział siebie tak swobodnym, pełnym życia w tem rozkosznem otoczeniu...
— Po com ja wlazł samochcąc w to piekło? — szepnął z najwyższem rozgoryczeniem...
Francuzi nie powtórzyli nazajutrz ataku na wojsko rosyjskie i niedobitki pod dowództwem Bagrationa połączyły się niebawem z armją Kotuzowa.


KONIEC TOMU DRUGIEGO.