Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 02.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zrozumienia każdemu, że jego przekonanie osobiste było w zupełnej zgodzie, z tem wszystkiem, co wypływało ostatecznie ze zbiegu okoliczności, z własnej woli jego podwładnych i zależało od kaprysów pani fortuny, których nie można było z góry obliczyć. A jednak, mimo że wypadki brały obrót wręcz przeciwny jego chęciom i przewidywaniom, książę Andrzej przyznawał w duchu, że taktowne postępowanie Bagrationa było nieocenionem. Ilekroć spojrzano na twarz spokojną, marmurową główno-dowodzącego, wstępowała otucha w serca najbardziej przerażone, każda kurczowo fizjognomja drgająca, wygładzała się nagle, i uspokajały się strachem przejęte umysły. Tak oficerowie, jak i prości żołnierze, salutowali z miną wesołą swojego naczelnika i radziby byli popisać się przed nim, i prześcignąć jeden drugiego w waleczności.





XVII.

Bagration dotarł do rosyjskiego skrzydła prawego, i zjechał na płaszczyznę, gdzie słychać było dalej ogień z ręcznej broni. Tu ruch cały obu wojsk, zasłaniał gęsty obłok dymu, w którym utonął wkrótce sam głównodowodzący z całą swoją świtą. Dotąd nie widzieli jeszcze nic wyraźnie, czuli jednak za każdym krokiem, coraz żywiej, że zbliżają się do miejsca, gdzie bitwa wre już w całem tego słowa znaczeniu. Spotykali co chwila rannych. Jednemu z nich bez czapki, z głową zakrwawioną,