Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 01.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie będzie zbyt ciężki i karku mi nie załamie — odrzucił żartobliwie; widząc jednak wyraz cierpienia w oczach siostry, na ten żart niewczesny, zmienił ton natychmiast: — Ma się rozumieć, moja droga, że odbieram tę pamiątkę z twoich rąk, z najwyższą wdzięcznością.
— On zwycięży twój opór, on cię wybawi, przebaczy i pociągnie ku sobie, bo on sam jest tylko prawdą i spokojem, a jarzmo jego słodkiem jest! — głos jej drżał wzruszeniem; oczy łzami zaszły, gdy podniosła nad głową brata z gestem uroczystym, stary wizerunek Pana Jezusa, emaljowany na okrągłej grubej, złotej blasze, oprawny w ramkę złotą i z takim samym łańcuszkiem. Najprzód przeżegnała go, potem pierwsza ucałowała z czcią i jemu podała do pocałowania:
— Zrób to dla mnie! błagam cię!
Oczy jej promieniały światłem czystem, łagodnem, nadziemskiem. Twarz blada i chorowita była jakby przemienioną. Brat wyciągnął rękę, aby wziąć od niej wizerunek, wstrzymała go jednak. Zrozumiał co to znaczyło, ucałował i przeżegnał się jednocześnie, z wyrazem rozrzewnienia mimowolnego, ale i szyderstwa poniekąd.
— Dziękuję ci, mój drogi! — uściskała go czule, a zawiesiwszy mu na szyi wizerunek, usiadła obok niego na kanapce. — Bądź dobrym i wspaniałomyślnym Adrzeju, nie osądzaj biednej Lizy zbyt surowo... Jest słodką, milutką, a jej położenie ciężkie i przykre niewymownie.
— Zdaje mi się, siostro kochana, żem nigdy niczego nie wymawiał i nie zarzucał mojej żonie. Czyż skarżyłem się kiedy na nią? Dla czego mi to wszystko polecasz?
Zarumieniła się i zamilkła zmięszana i zawstydzona.