Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 01.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zmusić do czynnego udziału w walce; jak inny korpus połączy się ze Szwedami w Stralsundzie, jak 220.000 Austrjaków i 100.000 Rosjan będą działali tymczasem we Włoszech i nad Renem; jak 50.000 Rosjan i tyleż wojska angielskiego, wylądują w Neapolu, i jak w końcu, ta potężna armja złożona z 500.000 ludzi, zaatakuje Francuzów, na różnych punktach jednocześnie. Stary książę nie okazał najlżejszego zainteresowania się tym całym wywodem. Można było nawet przypuścić, że go wcale nie słuchał, bo trzy razy przerwał synowi, nie przestając chodzić i ubierać się: raz zawołał:
— Białą, białą! — Co miało znaczyć, że stary Tykon pomylił się w wyborze kamizelki. Następnie zapytał czy synowa spodziewa się wkrótce rozwiązania? Wreszcie potrząsł głową jakby z wyrzutem i mruknął z niechęcią: — To źle, bardzo źle! Mów dalej... — Raz trzeci, w chwili kiedy syn kończył opowiadanie, zanucił głosem fałszywym i rozbitym:

„Malbrough idzie wojować, i nie wie kiedy z wojny wróci...“

— Nie mówię ojcu, żeby mi się podobał ten plan kampanji. — Syn uśmiechnął się nieznacznie. — Przedstawiłem go tylko w ogólnym zarysie. Niewątpię też, że Napoleon ułożył inny, który nie będzie z pewnością gorszym od naszego.
— Nic w nim nowego, nic nowego... oto co ci jedynie odpowiem.
I starzec zanucił znowu pod nosem słowa starej francuskiej piosenki, mocno zamyślony: