Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 01.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sobie słuchając słów księcia, jakoby ktoś uderzył konającego. Wytrzeszczył też na księcia wzrok przerażony. Ten zamieniwszy z doktorem Lorrain cicho słów kilka, tak samo jak Anna Michałówna przed chwilą, wśliznął się na palcach do pokoju hrabiego. Za nim w tropy wsunęła się najstarsza z księżniczek. Wkrótce pokój cały zapełnił się duchownymi, służbą i resztą osób zebranych w głównym salonie. Anna Michałówna, blada jak płótno, ale niewzruszona w tem, co poczytywała za święty swój obowiązek, wyszła aby Piotra sprowadzić.
— Dobroć i miłosierdzie Boskie niewyczerpane — rzekła. — Chodź! zaczyna się Olejem Świętym namaszczanie... Idźmy...
Wstał uważając że wszyscy wchodzą z nim jednocześnie. Nie było już żadnego zakazu, ani etykiety do zachowania w obec chorego. Każdy rządził się jak sam chciał w jego apartamencie.





XXIII.

Piotr znał doskonale tę obszerną komnatę, przedzieloną rzędem słupów marmurowych, co tworzyło rodzaj alkowy. Cała była wybita pysznemi materjami perskiemi, na wzór wschodnich haremów. Z po za kolumnady, przezierało szerokie i wysokie łoże machoniowe, o kotarze z ciężkiego jedwabiu; na przeciw łoża, w rogu komnaty, był wspaniały ikonostas, jakby w jakiej cer-