Strona:Lew Tołstoj - Szczęście rodzinne.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CZĘŚĆ DRUGA.
I.

Dni, tygodnie, całe dwa miesiące samotnego wiejskiego życia przeszły niespostrzeżenie, tak się przynajmniej zdawało wtedy, tymczasem na całe życie starczyłoby uczuć i szczęścia tych dwóch miesięcy.
Nasze dawne plany na przyszłość nie spełniały się wprawdzie, życie układało się inaczej, ale nie gorzej. Nie było w niem ani tej pracy, ani poświęcenia, ani ścisłego wypełnienia obowiązków, którego się spodziewałam, natomiast owładnęło nami samolubne uczucie wzajemnej miłości, nieuzasadniona ciągła wesołość i zapomnienie całego otaczającego nas świata.
Sergiusz Michałowicz oddalał się czasami, obchodził gospodarstwo, albo w interesie wyjeżdżał do miasteczka powiatowego, ale wiedziałam, ile go kosztowało, że musi odrywać się ode mnie i sam w końcu przyznawał się, że tam, gdzie mnie nie było, nic nie miało dla niego uroku. Ja odczuwałam to samo; czytałam, grałam, zajmowałam się gospodarstwem i szkołą, ale tylko dlatego, że ta zajęcia miały coś wspólnego z nim, wiedziałam, iż mnie za nie pochwali; gdy jednak trzeba było coś zrobić bez jego udziału, opuszczałam ręce i nie wierzyłam, że się to na co zdać może. To uczucie było zanadto samolubne, ale wynosiło nas po