Strona:Lew Tołstoj - Spowiedź.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzenia i poklasku za niewielką pracę i oddawałem się jej dla polepszenia materjalnego bytu i zagłuszenia w duszy wszelkich pytań o celowości życia ludzkiego.
Pisałem, ucząc tego jedynego dla mnie aksjomatu, że trzeba żyć tak, żeby człowiekowi i rodzinie jego było jaknajlepiej. Tak też i żyłem, ale pięć lat temu zdarzyło się zemną coś dziwnego: zaczęły mnie nachodzić chwile, z początku jakby nieświadomości, zahamowania życia, jakgdybym nie wiedział jak mam żyć, co mam robić i dusza moja mroczyła się i posępniała. Ale to mijało i żyłem znów po dawnemu. Różnie te chwile nieświadomości nachodziły mnie częściej i ciągle w tej samej formie. To zahamowanie życia wyrażało się zawsze jednakowem pytaniem: poco? No, a potem?
Z początku zdawało mi się, że to takie sobie — bezcelowe, nie na miejscu pytania. Zdawało mi się to wszystko wiadomem i że o ile zechcę zająć się rozwiązaniem tych pytań, dokonam tego z łatwością, — że obecnie nie mam czasu zając się tem, ale gdy zechcę, znajdę odpowiedź. Ale częściej i częściej powta-