Jeśli opuściła mnie, to kto mnie opuścił? Muszę przyznać, że kochając wydał mnie ktoś na świat. Któż to był? — Znowu bóg.
On zna i widzi moje poszukiwanie, rozpacz, walkę. „On jest”, mówiłem sobie. I wystarczyło mi na mgnienie oka przyznać to, a zaraz życie budziło się we mnie i czułem możność i radość istnienia. Ale znowu od przyznania istnienia boga przechodziłem do odszukania stosunku do niego i znowu mi się przedstawiał ten bóg, nasz stwórca w trzech osobach, który nam przysłał syna — odkupiciela. I znowu ten oddzielony od świata, oddzielony odemnie bóg, jak lód topniał, topniał w moich oczach i znowu nic się nie zostawało i znowu wysychało źródło życia, a ja wpadałem w rozpacz i czułem, że mi nic nie pozostaje innego, jak samobójstwo. I co było najgorszem ze wszystkiego, czułem, że i tego nie mogę zrobić.
Nie dwa nie trzy razy, a dziesiątki, setki razy przechodziłem od radości i ożywienia do rozpaczy i uznania niemożliwości życia
Pamiętam, było to wczesną wiosną, byłem sam w lesie, przysłuchiwałem się
Strona:Lew Tołstoj - Spowiedź.pdf/101
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.