Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niewinne dziewczyny. Odejdź! Tak być powinno, jest zaś tak, że gdy taki pan zjawia się i tańczy z moją siostrą lub córką, obejmując ją, cieszymy się, że jest bogaty i że ma rozległe stosunki. A nuż zaszczyci on i moją córkę! Nawet jeśli pozostały ślady choroby — to nic nie szkodzi. Dzisiaj dobrze leczą. Sam znam kilka panien z wyższych sfer, które rodzice z zachwytem wydali za chorych na wiadomą chorobę. A cóż! O... ohydo! Ale przyjdzie czas, że ohyda i kłamstwo wyjdą najaw...
Znów kilka razy wydał swój charakterystyczny dźwięk i zaczął pić herbatę. Herbata była strasznie mocna, a nie było wody, żeby ją rozcieńczyć. Czułem, że dwie wypite przeze mnie szklanki pobudziły mnie szczególnie. Widocznie herbata działała i na niego, bo podniecał się wciąż bardziej i bardziej. Głos jego stawał się śpiewniejszy, pełen wyrazu. Przybierał coraz nowe pozy, to zdejmował czapkę, to wkładał ją — i w panującym półmroku twarz jego dziwnie się zmieniała.
— W ten sposób żyłem więc do lat trzydziestu, ani na chwilę nie poniechawszy zamiaru ożenienia się, stworzenia sobie jak najbardziej wzniosłego, czystego rodzinnego pożycia — i w tym celu obserwowałem odpowiadające temu celowi dziewczyny — ciągnął dalej. — Nurzałem się w gnoju rozpusty i jednocześnie szukałem dziewcząt, godnych mnie ze względu na swą czystość. Wiele odrzuciłem dlatego właśnie, że były dla mnie niedość czyste; wreszcie znalazłem taką, którą uznałem