nięciu padliny łatwo się przekonać, wrzucając do mrowiska zwłoki zwierzęce; ulegają one bowiem wkrótce takiemu zniszczeniu, iż z nich zostaje tylko kościec.
Wreszcie należą tu także niektóre robaki, n. p. dżdżownica (lumbricus terrestris), pewne gatunki obleńców, opisane przez Hofmanna[1] jako białawo-żółte, prawie przeźroczyste robaki, wreszcie opisane przez Schneidera pelodera strongyloidea.
Znając biologię pasorzytów napotykanych prawie stale w zwłokach na powietrzu leżących lub więcej powierzchownie zagrzebanych, można się pokusić o oznaczenie czasu, jaki od chwili śmierci upłynął, opierając się na obecności tych lub owych gatunków. Mimo to należy ostrożnie i z zastrzeżeniem wydawać podobne orzeczenie, gdyż łatwo można się omylić, zwłaszcza, jeźli się nie zna tych pasorzytów. W wielkich i należycie uposażonych zakładach sądowo-lekarskich, n. p. w wiedeńskim i paryskim, znajdują się odpowiednie zbiory rzeczonych pasorzytów, służące do demonstracyi. Wreszcie istnieją illustracye ich dodane do prac niektórych autorów.
Jak bardzo trudno oznaczyć czas, który upłynął od śmierci, dowodzą dostatecznie przykłady. Brouardel[2] podaje przypadek tyczący się zwłok noworodka, znalezionego w polu, w którym podjął się oznaczenia czasu, który od śmierci mógł upłynąć. Zwłoki ważyły 520 grm., były zasuszone a tkanki niektóre n. p. mięśnie przeobrażone w tłuszcz. Powierzchnię zwłok pokrywała gruba na 2 mm. powłoka brązowego pyłu, złożonego z wydzielin pasorzytów i resztek rodzaju tyroglyphus longior. W czaszce, w której mózg uległ już zupełnemu zniszczeniu, znaleziono żywe pasorzyty (tyroglyphus longior); prócz tego dostrzeżono poczwarki i resztki po molach, natomiast nie zauważono ani śladu gatunku skórnika (dermestes).