Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nowi, bawi w Moskwie i że jest zaciekawiony tem, co mu opowiedział Katawasow o pracy Lewina; Metrow będzie jutro u niego o godzinie jedenastej rano i pragnie bardzo zaznajomić się z Lewinem.
— Stwierdzam z przyjemnością, że pan stanowczo zmienia się na korzyść! — rzekł Katawasow, witając się z Lewinem w małym saloniku — słyszę dzwonek i myślę: nie może być, aby on nie spóźnił się... a cóż Czarnogórcy?
— A co się stało? — zapytał Lewin.
Katawasow krótkiemi słowy podzielił się z nim ostatniemi wiadomościami politycznemi i, wprowadziwszy Lewina do gabinetu, zaznajomił go z siedzącym tam niewysokim, krępym, przystojnym człowiekiem. Był to Metrow. Jakiś czas rozmawiano o polityce i o zapatrywaniach miarodajnych sfer na ostatnie wypadki. Metrow opowiedział o wiadomem sobie, z wiarogodnego bardzo źródła, odezwaniu się cesarza i jednego z ministrów z tego powodu. Katawasow zaś miał również autentyczną wiadomość, że cesarz odezwał się wręcz przeciwnie. Lewin usiłował dowieść, że zaszła zapewne taka okoliczność, że i jedne i drugie słowa mogły być powiedziane, i rozmowa na ten temat urwała się.
— Napisał już prawie całą książkę o przyrodniczych warunkach, istniejących w stosunku między robotnikami wiejskimi a ziemią — rzekł Katawasow — nie jestem pod tym względem specyalistą, ale podoba mi się bardzo, jako przyrodnikowi, że przyjaciel mój nie uważa ludzkości, jako czegoś niezależnego od praw zoologicznych, lecz przeciwnie widzi zależność jej od otoczenia i szuka warunków rozwoju w tej właśnie zależności.
— To ciekawe bardzo — zauważył Metrow.
— Prawdę mówiąc, zacząłem pisać dzieło rolniczo-gospodarskie, pomimowoli jednak, gdym natknął się na główne narzędzie gospodarstwa wiejskiego, na robotnika — rzekł Lewin, rumieniąc się — doszedłem do nieoczekiwanych zgoła rezultatów.