Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dobrze, ale niech mi państwo powiedzą, dlaczego niemożna zasnąć i niemożna nienudzić się?
— Aby zasnąć, trzeba popracować trochę i aby bawić się wesoło, trzeba również popracować.
— Pocóż ja będę pracowała, jeśli praca moja nie przyda się na nic nikomu, a ani potrafię, ani życzę sobie udawać pracowitą.
— Pani jest niepoprawna — rzekł Stremow nie patrząc na nią i znowu zwrócił się ku Annie.
Spotykając się dość rzadko z Anną, Stremow nie mógł jej nic powiedzieć, prócz paru banalnych słów, zapytując ją, kiedy wraca do Petersburga, opowiadając jej, że hrabina Lidia Iwanowna lubi ją nadzwyczaj i t. p. Stremow wszystko to mówił z wyrazem, który dowodził, iż pragnie koniecznie, aby Annie mile czas upływał w jego towarzystwie i że chce dać jej dowód szacunku, jaki dla niej posiada.
Do salonu wszedł Tuszkiewicz, mówiąc, że wszyscy oczekują na graczy w krokieta.
— Niech pani nie odjeżdża! — prosiła Liza Merkałowa, dowiedziawszy się, że Anna ma zamiar opuścić towarzystwo. Stremow również przyłączył swe prośby...
— Opuszczać nasze towarzystwo dla towarzystwa starej Wrede, to doprawdy zbyt wielki kontrast. Przyjazd pani da jej tylko okazyę do opowiedzenia pani paru plotek, między nami zaś wzbudza pani tylko najlepsze i wręcz przeciwne obmawianiu bliźniego uczucia.
Anna wahała się była przez chwilę, pochlebne słowa tego rozumnego człowieka, naiwna dziecinna sympatya, jaką jej okazywała Liza Merkałowa i wykwintne otoczenie do jakiego przywykła, sprawiały jej przyjemność, czekały zaś na nią takie przykre chwile, że Anna przez czas jakiś namyślała się czy pozostać i oddalić tem rozmowę, której się lękała? Przypomniawszy sobie jednak, co ją oczekuje w domu, przypomniawszy sobie, że musi powziąć jakibądź stanowczy zamiar, przypomniawszy sobie swój ruch, jakim wzięła