Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziane przy Betsy po francusku i usiadł koło żony. Gdy mówił do żony po rosyjsku i gdy mówił jej „ty“, to „ty“ rozdrażniało ją do najwyższego stopnia — wdzięczny ci też jestem za twe postanowienie... i ja jestem również zdania, że ponieważ on wyjeżdża, to niema żadnej racyi, by brabia Wroński przyjeżdżał tu... zresztą...
— Przecież już powiedziałam, więc pocóż będziemy powtarzać? — przerwała mu nagle Anna z rozdrażnieniem, nad którem nie zdołała zapanować.
„Żadnej racyi“ — pomyślała — „niema, aby ktoś przyjeżdżał żegnać się z kobietą, którą kochał, dla której chciał zginąć i z powodu której zmarnował się, a która bez niego żyć nie może... niema żadnej racyi!“ — zacisnęła usta i spuściła błyszczące swe oczy na jego ręce z opuchniętemi żyłami.
— Nie będziemy już nigdy mówili o tem — dodała spokojniej.
— Pozostawiłem tobie rozstrzygnięcie tej kwestyi i cieszy mnie, że widzę... — zaczął Aleksiej Aleksandrowicz.
— Iż życzenie moje zgadza się z pańskiem — dokończyła prędko Anna, podrażniona jego powolnem mówieniem, i wiedząc z góry, co jej powie.
— W rzeczy samej potwierdził Aleksiej Aleksandrowicz — i księżna Twerska najniestosowniej wtrąca się do najdyskretniejszych spraw rodzinnych... szczególniej ona...
— Nie wierzę niczemu, co o niej mówią — przerwała mu Anna szybko — wiem tylko, że kocha mnie szczerze.
Aleksiej Aleksandrowicz westchnął i umilkł. Anna zdenerwowana bawiła się kutasami szlafroka, spoglądając od czasu do czasu na męża z tem przykrem uczuciem fizycznego wstrętu ku niemu, za które miała żal ku samej sobie, lecz którego nie mogła przezwyciężyć; obecnie pragnęła tylko jednego, aby uwolnił ją od swej obecności, która poczęła już jej ciężyć.
— A ja dopiero co posłałem po doktora — rzekł Aleksiej Aleksandrowicz, przerywając milczenie.