Strona:Leo Lipski - Powrót.djvu/142

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Dalsi.
    — Z obecnie żyjących to wiem coś jeszcze o ciotce Ewy, Mirze (naprawdę to ona nazywa się chyba Franciszka). Jest tancerką. Objechała pół świata, ale to jej nie wystarcza. Ona nie jeździ dla tańczenia, ona jeździ dla zmiany miejsca.
    — A jak ci się zdaje, dlaczego mi Ewa o tym nie powiedziała?
    — Po prostu zapomniała. Tak sądzę.
    — Więcej nic sobie nie przypominasz?
    — Nic.
    Emil położył się na tapczanie.
    — A teraz ja chciałam spytać o coś: co robi Janek?
    — Nie przychodzi do ciebie więcej?
    — Nie.
    — Wiesz, że ja nie wiem, co on robi. Widziałem go z jakąś rudą dziewczyną na koncercie Hoffmana. Potem wygłupialiśmy się razem. Ta ruda dziewczyna — bardzo blada i ładna — szła o sto metrów przed nami i udawała prostytutkę. Starszy pan w futrze i meloniku krążył dookoła niej, a myśmy tak chodzili, że płoszyliśmy tego starszego pana, gdy ją chciał zaczepić. Stary był zrozpaczony.
    — Tę rudą widziałam. Ale czy ty myślisz, że nie ma nic między Ewą i Jankiem?
    — Nie... nie myślałem o tym.
    Nagle ucieszył się. „Zresztą Ewa wszystko mi mówi”. Zaczerwienił się. „Czym bardziej przykre, tym dokładniej”.
    — Ja też nie wiem. Tylko pytałam. Bo Janek jest świnia.
    — Wiem o tym. Urocza świnia.
    „A Ewa by to zrobiła z przyjemnością. To wszystko by było dla mnie wyjątkowo przykre. Nie wiem właściwie, dlaczego tego nie zrobili“.
    Emil oparł się o poduszki. Na tapczanie można było leżeć we wszystkich kierunkach: kręcić się dookoła własnej osi w pozycji poziomej. Poprosił ją o papier, na którym napisał: — Poszukać w „Acta Psychologica” Szondi: Analysis of Marriage 38 r. (?)
    — Czy to prawda, że jesteś taka dyskretna?
    — Tak mówią.
    — Jak tak mówią, to opinia zobowiązuje. Więc dobrze.
    I był już teraz spokojny.