Strona:Leo Lipski - Niespokojni.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

des lettres très naïves et très belles, adressées à mon... à un de mes amis.[1]
— Ah!
Książę strzepnął popiół z papierosa. Jego jasnoniebieskie, koloru lodu, skośne i gruzińskie oczy, wysunęły sie z mgły.
— Je veux que tu sois a moi. Tu as le visage d’un faune juvenile, tes mouvements sont doux, ta peau est dorée par le soleil...[2]
Emil uśmiechnął się i powiedział:
— Non.[3]
Oczy księcia zgasły i zaszły gęstym dymem.
— Est-ce que c’est la dame qui s’appelle Christine qui t’a perverti de cette façon?
— Pourquoi employez-vous ce terme de „pervertir“?

— Quelle pitié... Tu me sembles avoir beaucoup lu, et malgré cela tu ne connais pas les choses qui sont en toi, tu ne sais pas ce que tu pourrais ressentir. A ce moment-même tu

  1. — Czy widziałeś go, malutki?
    — Tak, widziałem go raz... nawet tu, w górach.
    — On jest piękny, nieprawdaż?
    — Jest bardzo piękny.
    — Nie lubi kobiet. Wiesz o tym?
    — Wiem: rzadko sławni tancerze lubią kobiety. No i w samym tańcu jest coś kobiecego. Trudno mi to wyjaśnić po francusku. Rangopul także jest homoseksualistą. Czytałem jego miłosne listy, bardzo naiwne i bardzo ładne, skierowane do mojego... do jednego z moich przyjaciół.
  2. Chcę, żebyś był mój. Masz twarz młodego fauna, łagodne ruchy, skórę złotą od słońca...
  3. Nie.
28