Strona:Leo Belmont - Złotowłosa czarownica z Glarus.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dla nidh nie istniała siła dzikiego fanatyzmu, hartująca duszę dobrowolnych męczenników idei na niebezpieczeństwa i znieczulająca nawet ciało na cierpienia. Nie istniała nadzieja wspaniałego żywota w wieczności, dozwalająca męczennikowi w uniesieniu egzaltacji widzieć w buchających płomieniach ognisty wóz Eljasza, na którym duszą wzięci ku niebu. Nie istniała nawet ta marna pociecha, że przyjaciele opłakiwać będą ich stratę, ani świadomość, że pamięć ich zazna szacunku i współczucia potomności. Umierali samotni, znienawidzeni, nieżałowani. Cała ludzkość uważała ich za najgorszych zbrodniarzy. Najbliżsi nawet krewni cofali się przed nimi, jako przed wyrzutkami i wyklętymi. Przesądy, nabyte w dzieciństwie, mieszały się ze złudzeniami starości i grozą położenia, każąc im często wierzyć, że są istotnie zaprzedani djabłu i oto swe męczarnie na ziemi zamienić mają na mękę równie straszną a wieczną — w piekle...

„Należy zważyć przytem, jaką grozą zabobon czarów przejmować musiał szerokie masy, wżyć się w okropną trwogę matki, wierzącej, że istota przez nią obrażona a niewidzialna (za lada zboczeniem ze szlaków pobożności) posiada moc zdruzgotania przedmiotu jej umiłowania — dziecka w jej łonie, wyobrazić sobie przedewszystkiem, jak straszny cień rzucać musiał na ludzi sam lęk przed oskarżeniem i jaką goryczą zatruwał osłabione siły starości, smutną dolę samotności i opuszczenia. Wszystkie te cierpienia były wynikiem jednego jedynego zabobonu, który został zniesiony przez ducha racjonalizmu“.[1]

  1. Dzieje Wolne Myśli, Przekł. Marji Feldmanowej. Str. 164.