Strona:Leo Belmont - Pani Dubarry.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zresztą nie rażąca, gdyż nie było w tem świadomego zamiaru bogacenia się, lecz lekkomyślne uleganie wpływom otoczenia i obie były każdej chwili gotowe oddać pierwszemu proszącemu to, co znęciło je przed niewielu dniami.
Nadto Joanna zdobyła tu niejaką ogładę, wprawdzie nie pierwszej próby, gdyż ani Fryderyka, ani jej przyjaciółki nie posiadały najlepszych manier, ale bądź co bądź był to pewien postęp w stosunku do tej dzikości, jaką odznaczała się na wsi, swawoląc z dziewuchami i chłopakami. Wreszcie Joanna, zachęcona przez ojca chrzestnego i posiadająca pewne wyższe ambicje, otrzymała w tym domu początki wykształcenia, t. j. kontynuowała naukę czytania, ortografji, religji i historji, zdobytą w stopniu prymitywnym przy pomocy proboszcza z Vaucouleurs.
Zajął się nią obecnie, udzielając jej lekcyj w czasie poobiedniego snu pani Fryderyki, mnich Franciszkanin, Gomard, który ślubował ubóstwo, nie posiadał z zasady własnego mieszkania, ale wyjeżdżając często z prowincjonalnego klasztoru do Paryża w sprawach kwesty na kościół, rezydował po kilka tygodni u pobożnej osóbki w komnatce naprzeciw kuchni. Nie brzydził się u niej smakołykami, ani winami z jej piwnicy, które tylko próbował aż do skutku, i przez wdzięczność dla pani domu, został preceptorem jej wychowanki. Joasia uczyła się chętnie i nad podziw szybko zdobywała wiadomości od prawie uczonego mnicha, jakkolwiek nigdy nie mogła