Strona:Leo Belmont - Markiza Pompadour miłośnica królewska.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Młody inżynier znalazł się sam na szerokim świecie z podtrzymującą go wiarą, że posiada genjusz, a brak mu tylko pieniędzy do ujawnienia swych zdolności. W istocie rzeczy posiadał mnóstwo talentów — bogactwo myśli — zdolności techniczne i literackie niepośledniego gatunku — nawet wielką wytrwałość w pracy — może był genialny naprawdę i jeno zbytnia wszechstronność uczyniła zeń dyletanta, albo nędza i tragizm osobistego życia nie pozwoliły mu dojść do wysokich przeznaczeń.
Okrutne położenie, pociąg do pomysów fantastycznych i wiara w siebie, mówiąca mu, że musi jakoś „wyjść na drogę“, a wtedy wszystkim się wypłaci, zadziwi świat i przyniesie mu korzyści, a sobie sławę nieśmiertelną, tudzież dech zepsutej epoki — zabiły w nim drażliwość sumienia i delikatność moralnych skrupułów. Znalazłszy się z drobną sumką w kieszeni, ostatkiem grosza, nie wystarczającym na podróż do Paryża, gdzie chciał stanąć w zalecającym go z góry wytwornym kostjumie, sprawionym na kredyt w Dijon — po drodze wynajął powóz, który go dowiózł do stacji pocztowej (na dalszy kurs nie starczyło) i z dobrą rachubą na efekt opowiedzianych wyżej scen utrzymywał się samowolnym kredytem w zajeździe, oczekując cudu zbawienia, szczęśliwej myśli, lub wyrzucenia przez gospodarza z ryzykiem dostania się z zajazdu do aresztu. Na razie oberżysta wierzył w nieporządki, opóźniające wysłanie pieniędzy jego gościowi — (moc nieporządków w administracji była naówczas rzeczą zwykłą) — nadto widział gwarancję należnych mu sum w ciężkiej torbie podróżnego, szczelnie zamykanej, nie domyślając się, że prócz zapisek