Przejdź do zawartości

Strona:Leo Belmont - Czego nie wiecie o waszych mężach.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Do aniołów.

To Tànatos! To straszny zgon!
Na szarym konin pędzi on:
Słyszę miarowy kopyt dźwięk
I kosy świst i ostróg szczęk!
Posępny jeździec z krain snu
Za parę chwil już będzie tu.
Wyrwie mnie ztąd, — Matyldę rzucić muszę!
Ta straszna myśl rozdziera moją duszę!

Matylda mi przez długi czas
Żoną i dzieckiem była wraz...
Więc gdy się w mrok zasuwam oto.
Zostanie wdową i sierotą!
Porzucę samą na tym świecie
Ach, żonę mą, to drogie dziecię,
Co, wierząc w moc opieki mej nadmiernie,
Do piersi mej tuliło główkę wiernie.

Aniołów chórze! w niebie racz
Usłyszeć mój błagalny płacz,
I gdy mnie zamknie chciwy grób,
To jedno tylko dla mnie zrób:
Opieką, tarczą bądź kobiecie,
Którą kochałem na tym świecie ..
O, broń i chroń Matyldy biednej życie...
Anieli! w niej wszak macie swe odbicie...

Jeśli was wzruszał ludzki ból,
Na wasze łzy, na łez tych sól,
Na owe słowo z duszy dna,
Które jedynie kapłan zna,
Które wymówić ledwie śmie,