Strona:Leo Belmont - A gdy zawieszono „Wolne Słowo”.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   58   —

Ale oto czemu żydzi-nacjonaliści, gdy odtrącają kandydata burżuazji, gdy abstynować nie chcą, gdy nie powinni wybrać żyda, który reprezentował-by w najlepszym razie 15,0271% ludności krajowej, obcej tradycjom kraju i prawom jego języka, mają, prócz politycznego prawa, prawo etyczne do głosowania na kandydata lewicy: nie dlatego, że on im przyznał równouprawnienie, bo o tem rozstrzygnie nietylko głos robotniczy, ale siła wszystkich warunków historycznych, przewaga sfer rządzących w konjunkturach politycznych, postawa ideowa wszystkich warstw narodu na tej ziemi i zdolność żydów do korzystania z praw, zależna od wyzbycia się przesądów.
Nie, nie będziemy zachwycali się altruizmem i demokratyzmem wyborców żydowskich, gdy dadzą głos na kandydata lewicy, gdyż ludność, która rzuciła się hurmem do list nacjonalistycznych, a przeszła obojętnie obok listy demokratycznej, rzuciwszy jej ledwie paręset głosów — en bloc nie jest partją sympatyków lewicy; ci, którzy przy targach wyborczych patrzą kandydatom na ręce, nie pytając, czem będą oni, jako rzecznicy interesów polskich, i wypatrują z tych rąk tylko równouprawnienia dla siebie — nie są wzorem obywatelskości.
Ale sądzimy, że gdy pokłócili się z całą burżuazją polską, jakoby w obronie hasła demokratycznego, a nie chcą być tylko burżuazją żydowską, obrabiającą własne interesiki — wbrew wszystkim interesom kraju; jeżeli nie chcą być tylko spadkobiercami Ezdrasza, budującymi świątynię żargo-