Strona:Leblanc - Złoty trójkąt.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ VIII.
OSTATNIA OFIARA SZYMONA.

Patrycyusz wszedł z obandażowaną głową, ponieważ cios, który mu wymierzył Szymon żelaznym prętem — otworzył jego dawne rany.
Młody człowiek był bardzo blady. Na twarzy jego znać było cierpienie.
Na widok Szymona — oczy jego zapaliły się gniewem straszliwym. Zapanował jednak nad sobą.
Spoglądając sobie oko w oko syn i ojciec trwali nieruchomo.
A Lupin, zacierając ręce mówił:
— Co za scena!... zachwycająca scena!... Jak z dramatu!... Ojciec i syn!... Zbrodniarz i ofiara!... Co stanie się teraz? Kto kogo zabije? Ojciec syna czy syn ojca? Albo też może odezwie się głos krwi i rzucą się sobie w ramiona, aby się tem łatwiej udusić.
Patrycyusz postąpił kilka kroków, wyciągnął ramiona przed siebie jak gdyby istotnie zamierzał udusić Szymona.
Szymon zachwiał się na nogach i wyjąkał błagalnie:
— Patrycyuszu... Patrycyuszu... co czynić zamierzasz?!
Apelował do litości swego przeciwnika, który opamiętawszy się pohamował wybuch gniewu. Przez długą chwilę wpatrywał się w tego człowieka, z którym łączyły go tajemnicze więzy.
Wreszcie rzekł: