Strona:Leblanc - Złoty trójkąt.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Essares ginie — ten sam człowiek dybie na nasze życie, jak gdyby był narzędziem w ręku Essaresa?! Czyżby złoto tak go oszołomiło? odkrycie tajemnicy Essaresa? Co pan o tem myśli?
Don Luis milczał.
— A złoty trójkąt! Znowu tajemnica! Bo w tem wszystkiem dotychczas ani śladu trójkątu!... Gdzie kryje się ten złoty trójkąt? Jakie pańskie zdanie?
Ani słowa odpowiedzi. Patrycyusza zniecierpliwiło wreszcie to ponure milczenie.
— Ależ pan nie odpowiada mi wcale?... I wydaje się pan jakiś zatroskany...
— Być może... — rzucał krótko don Luis.
— Ale z jakiego powodu?...
— Jednakowoż...
— Otóż! uważam, że to coś idzie za gładko...
— Co takiego?... co idzie za gładko?...
— Nasza sprawa...
Patrycyusz chciał znowu zadać jakieś pytanie, ale towarzysz nie pozwolił mu teraz dojść do słowa:
— Mój kapitanie, wyznam panu szczerze, że pomimo serdecznej sympatyi mojej dla was obojga — nie tracę ani na chwilę z oczu głównego... Te worki... to złoto!.... muszę je mieć!...
— I będzie je pan miał, skoro pan wie, gdzie są...
— Będę pewny dopiero wtedy, gdy je ujrzę własnemi oczyma!... Narazie jeszcze nic niewiadomo.
W Mantes poszukiwania nie trwały długo. Wkrótce stwierdzili, że podróżny z opisu podobny do Szymona przybył do Mantes i zamieszkał w hotelu „Trzech cesarzy“... Zajął pokój na trzeciem piętrze i obecnie udał się już na spoczynek.
Don Luis zainstalował się w tym samym hotelu na parterze, a Patrycyusz, któryby mógł snadniej zwrócić uwagę swoją drewnianą nogą — udał się do Grand hotelu.
Kapitan obudził się późno i został zaraz zawezwany do telefonu.
Don Luis prosił kapitana, aby się zjawił bezzwłocznie w małej kawiarni, na wybrzeżu rzeki. Tam