Przejdź do zawartości

Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1926).djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Padł na kolana i bijąc się w piersi, powtarzał:
— Boże, ulituj się nade mną... Ja nie chcę umierać... Nie chcę, żeby syn mój umarł... Zmiłuj się nad nami, błagam Cię!...
Zerwał się na równe nogi i zaprowadził Perennę do oszklonej szafki, która otwierając się, odkryła w głębi małą kasę żelazną, wmurowaną w ścianę.
— Cała historja życia mego jest tu, spisywana dzień po dniu od lat trzech. Gdyby mię spotkało nieszczęście, zemsta byłaby łatwą do wykonania. Pośpiesznie pokręcił litery zamku i wyjąwszy klucz z kieszeni, otworzył nim kasę. W środku były pustki, tylko w jednym przedziale wśród papierów leżał szary płócienny zeszyt.
Fauville chwycił zeszyt, mówiąc:
— Oto tu znajduje się wszystko. Za pomocą tych notatek łatwo będzie odtworzyć całą historję... Moje podejrzenia najprzód, a następnie pewność... dowody... dostateczne, żeby ich wziąść w sidła... żeby ich zgubić! Niech pan pamięta: szary zeszyt w kasie...
Powoli uspokoił się. Zamknął schowek, poukładał papiery na stole, zapalił lampkę nad otomaną, służącą mu za łóżko, zgasił pająk elektryczny i poprosił Perennę i Mazeroux, żeby go zostawili samego.
Don Luis obchodził właśnie pokój i badał okiennice żelazne, chroniące oba okna, przyczem zauważył drugie drzwi naprzeciw głównego wejścia. Zapytał więc o nie inżyniera.
— To są drzwi, które wychodzą na ogródek i których używam często dla moich zwykłych interesantów. Sam niemi też wychodzę czasem.
— Czy dobrze są zamknięte!