Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   62   —

nia miliony... A następnie... następnie... Ależ on ma po tysiąckroć racyę, ten twój prefekt policyi!... Tem większą racyę, że... A zresztą... zresztą... No cóż? Zostałem wykryty!
— To się dopiero zobaczy, szefie.
— Wykryty, tak, wbij sobie to w głowę, przyjacielu! Nie zostałem wykryty jako Arseniusz Lupin, jako eks-bandyta, eks-katorżnik i co chcesz wreszcie... Na tym bowiem gruncie jestem nie do zaatakowania... Ale zostałem wykryty jako don Luis Perenna, jako uczciwy człowiek, jako uniwersalny spadkobierca etc. A jest to bardzo głupia historya, bo wreszcie kto odnajdzie zabójców Morningtona, inspektora Verota i dwóch Fauville’ów, jeśli mnie osadzą w więzieniu?
— To się dopiero zobaczy, szefie — powtórzył brygadyer.
— Cicho bądź! Słuchaj!...
W tej właśnie chwili na bulwarze zatrzymał się samochód, po chwili zaś nadjechał drugi. — Przyjechał prawdopodobnie prefekt, oraz przedstawiciele władz sądowo-śledczych.
Don Luis uchwycił brygadyera za ramię:
— Jest jeden tylko sposób, Aleksandrze! Nie przyznaj się do tego, żeś spał...
— To niemożliwe, szefie.
— Kwadratowy ośle! — odburknął don Luis. — Czyż musisz się upierać nawet pod tym względem? Zaprawdę, jesteś w stanie obrzydzić mi uczciwość. A zatem cóż będzie?
— Zatem, szefie, wykryj winnych...
— Co? Co takiego?
Teraz Mazeroux z kolei ujął Perennę za ramię i z rozpaczą oraz ze łzami w oczach począł mówić:
— Wykryj winnego, szefie! Jeśli nie wykryjesz, będziesz zamknięty... To pewne... Prefekt mi mówił... Sprawiedliwość musi mieć winnego... I to natychmiast... Potrzeba winnego!... Ty powinieneś go wykryć...
Łatwo to powiedzieć, Aleksandrze.
— Dla szefa to jest igraszka. Tylko chcieć...
— Ależ niema żadnych śladów, idyoto!
— Pan je znajdzie... Trzeba... Błagam pana, wydaj kogokolwiek... Czułbym się zbyt nieszczęśli-